Polska, Białoruś

Polska 29.05-4.06.204

Gliwice – Lublin – Nałęczów – Kazimierz Dolny – Ryki – Warszawa – Ciechanowiec – Hajnówka – Białowieża

Projekt Skandynawia rozpoczęty :) Pierwszy „polski” etap mam już za sobą. Ponad 700 pociągiem i 500km na rowerze z Lublina do Białowieży. Po sprawnych przygotowaniach najpierw pociągiem udałem się do Gliwic. Tu poznałem Rafała „Żółtego” który pokazał mi miasto oraz zabytkową drewnianą radiostację. Nazajutrz rano spotkałem się z Maćkiem w siedzibie Velo, głównym dystrybutorem marki Author. To właśnie na rowerach tej marki jeżdżę od wielu lat. W południe pociągiem udałem się do Lublina gdzie czekał na mnie Szymon. Jeszcze przed wieczorem na rowerach zjeździliśmy główne atrakcje turystyczne Lublina. Muszę przyznać, że miasto jest naprawdę piękne i ma wiele wspaniałych zabytków. Następnego dnia rano już na rowerze z Lublina dojechałem do Ryk po drodze mijając Nałęczów, Puławy, Dęblin oraz kolejną perełkę wschodniej Polski czyli Kazimierz Dolny. Na nocleg w Rykach zatrzymałem się u Piotra, który oferuje taką możliwość poprzez serwis Warmshowers. Jak się okazało byłem pierwszym rowerowym gościem Piotra. Szkoda, ponieważ Piotr to świetny gospodarz. Do zaoferowania ma pokój w pięknym, starym drewnianym domu ze wszystkimi wygodami. Kolejny dzień to przejazd z Ryk do stolicy. Przez kilkanaście kilometrów towarzyszył mi Piotr. Podjechał ze mną do Damianowa, czwartej wioski z moim imieniem w nazwie do której zawitałem w Polsce. W Warszawie, u znajomych Asi i Maćka spędziłem prawie dwa dni. Do Warszawy jechałem po odbiór paszportu z wizą w Ambasadzie Białorusi. Ostatnie dwa dni polskiej części podróży to głównie jazda w deszczu najpierw do Ciechanowca a potem Białowieży tuż przy granicy z Białorusią. Przemoknięty w Białowieży szybko znalazłem tani nocleg na kwaterze aby wysuszyć mokre rzeczy. Niestety nie udało się tym razem zobaczyć żubrów. Późnym popołudniem kiedy przestało padać wyszedłem tylko na krótki spacer po parku.

2 5

  

Białoruś 5-7.06.2014

Pružany, Ružany, Slonim, Baranovici, Stoubcy, Dziaržynsk, Oszmiany

Rano przez przejście kawałek za Białowieżą bez problemów przedostałem się na teren Białorusi. Spodziewałem się kilku sklepów przygranicznych, kantora a jedyne co zastałem to dwa nowe, dobrze chronione budynki straży granicznej po środku lasu zarówno po stronie polskiej jak i białoruskiej. Młoda białoruska strażniczka poprosiła tylko o wypełnienie karty migracyjnej, kilka razy przekartkowała mój paszport i wbiła pieczątkę na naklejce wizowej. A propos wizy to nie trzeba już mieć zaproszenia od osoby czy organizacji na Białorusi. Za wschodnią granicą czas przyspiesza i zegarki trzeba przesunąć o godzinę do przodu. Przez kolejne kilkanaście kilometrów nie minął mnie żaden samochód. Większa część Parku Białowieskiego znajduje się po stronie Białorusi a wyjeżdżając z niego trzeba przejechać przez sporą bramę przy której stoją posągi żubrów. Pierwszy dzień to walka ze stereotypami na temat Białorusi. Jestem gotów stwierdzić, że drogi asfaltowe są tu dużo lepszej jakości niż w Polsce. Oczywiście jest ich dużo mniej a większość bocznych dróg to nawierzchnia z piasku ale na głównych ciężko znaleźć większą dziurę. Nieprawdą jest również, że na każdym skrzyżowaniu stoi milicjant. Pierwszy radiowóz zauważyłem dopiero po przejechaniu 150km a na całej trasie przez Białoruś może czterech milicjantów. Na drogach jest bardzo mały ruch, więcej aut można zauważyć tylko w okolicach większych miast. Na ulicach jest bardzo czysto. W niektórych sklepach jest znacznie taniej niż w Polsce a w innych ceny podobne do naszych. Na stacjach paliw za to zdecydowana różnica. W jednym ze sklepów na półce widziałem pół litrową butelkę wódki 40% za 10000 rubli białoruskich czyli równowartość 3zł. Warto pokusić się też na zakup chałwy słonecznikowej w różnych smakach. Bankomaty są w większych miasteczkach a kartą można płacić w większości sklepów.

Przez trzy pełne dni pobytu na Białorusi przejechałem ponad 450km w tym około dwudziestokilometrowy odcinek drogą ekspresową M1 do Dziaržynska. Na głównych drogach co kilkadziesiąt kilometrów jest parking a na dwóch była nawet woda ze studni. Przy drogach nie da się nie zauważyć większej ilości bocianów niż w Polsce oraz konwalii. Trzeci i ostatni dzień na Białorusi to wjazd na najwyższe wzniesienie tego kraju i przekroczenie granicy z Litwą. Ponieważ po drodze naoglądałem się cerkwi i pomników Leninów i Stalinów w różnych rozmiarach odpuściłem sobie wjazd do Mińska, od którego byłem niecałe 40km. Góra Dzerżynskaja o wysokości 345m.npm to najwyższe miejsce w Białorusi. Stoi tu kamień z pamiątkowym napisem i w sumie niewiele więcej jest do oglądania. Na przejściu granicznym z Litwą stało kilkadziesiąt ciężarówek w tym wiele z Polski. W jeden dzień udało mi się wjechać na najwyższy szczyt Białorusi i Litwy. :)

IMG_5408 IMG_5398 IMAG0179 IMAG0213

IMAG0221 IMAG0225 1 IMAG0188

IMAG0189 IMAG0190 IMAG0194 IMAG0196