Droga Atlantycka (ang. Atlantic Road, nor. Atlanterhavsvegen)
Droga Atlantycka ma długość 36 kilometrów i prowadzi z miasta Kårvåg do Bud w Norwegii. Najbardziej efektowna część to ośmio kilometrowy odcinek z Kårvåg do Vevang. Trasa łączy kilka niewielkich wysepek ośmioma mostami i drogą wijącą się tuż przy Morzu Norweskim. Najwyższy most – Storseisundet ma kształt pięknego łuku i patrząc na niego wzdłuż z jednej lub drugiej strony ma się wrażenie że jest krzywy.
Plan połączenia wyspy Averøy z lądem był już w 1909 roku jednak dopiero w roku 1983 rozpoczęto budowę, która trwała 6 lat. Zakończono ją 7 lipca 1989 roku. Wcześniej planowano również połączyć wyspę linią kolejową. Droga w 2005 roku została uznana za „norweską budowlę stulecia”.
Podobno z drogi można zobaczyć wielorybyy i foki. Przy drodze wiele osób wędkuje i nurkuje. Pod wodą znajduje się wiele wraków statków roztrzaskanych o skały przez silne sztormy w tych rejonach.
Po drodze oczywiście mogą poruszać się rowerzyści, a wjazd na najwyższy most Storseisundet nie jest taki łatwy. Kilkadziesiąt metrów nad wodą dość mocno wieje. Widoki ze „szczytu” mostu nie są często spotykane szczególnie przy dobrej pogodzie, a właśnie na taką trafiłem.
W Norwegii, oprócz Drogi Atlantyckiej jest jeszcze kilka innych niesamowitych dróg. Słynna Trollstigen, Geiranger, Sogmefjellet, Aurlandsfjellet.
Trollstigen – Geiranger
Trasa Trollstigen – Geiranger to górska droga widokowa o długości 106 kilometrów, to także część drogi krajowej nr 63 z Åndalsnes do Langvatnet.
Zarówno część Trollstigen jak i Geiranger są na tyle atrakcyjne, że warto opisać je osobno.
Trollstigen – Droga lub Drabina Troli. To jedna z najbardziej znanych i odwiedzanych dróg nie tylko w Norwegii, ale i całej Skandynawii. Jest to jedyne miejsce na świecie, gdzie można zobaczyć znak drogowy „Uwaga na Trole”. Na Trollstigen można wjeżdżać od poziomu morza. Najwyższy punkt Drabiny Troli ma 852m.npm. Główna i najbardziej kręta część trasy do niecałe 6 kilometrów. Na tym odcinku pokonuje się 11 serpentyn, a większość z nich zakręcona jest pod kątem 180°. Mogą tędy jeździć pojazdy w tym i autobusy o maksymalnej długości 12.4 metra. Średnie nachylenie drogi to około 9%. Droga otwarta jest zazwyczaj od maja do października, czyli podobnie jak dużo wyższe alpejskie przełęcze. Będąc już pod zboczem, pod którym poprowadzona jest droga można docenić kunszt inżynierów odpowiadających za jej powstanie. Trasa została otwarta już w 1936 roku po ośmiu latach budowy. Dolinę oraz Drogę Troli otaczają wysokie, strome szczyty, po których spływa wiele wodospadów. Mniej więcej w połowie drogi znajduje się wąski kamienny most nad wodospadem Stigfossen. W górnej części drogi znajduje się spory parking oraz schronisko ze wszystkimi udogodnieniami, z którego można dojść piechotą na taras widokowy, skąd przy dobrej pogodzie widać drogę i wodospad. Ja niestety nie miałem tego szczęścia. Pierwsza połowa dnia była pochmurna i deszczowa. Zdecydowanie lepszą aurę, widoki i zdjęcia miałem za to na odcinku Geiranger.
Geiranger to nieco mniej znana od Trollstigen, ale równie piękna norweska droga. Z Trollstigen zjeżdża się w dół do miasta Valldal przy fjordzie i tutaj płynie promem do miasteczka Geiranger lub jedzie 3 kilometry dalej i także promem, ale zdecydowanie krócej płynie do wioski Eidsdalen. Tutaj wjeżdża się na ponad 600m.npm, aby ponownie także jedenastoma serpentynami zjechać do poziomu morza w miasteczku Geiranger. Na końcu fiordu Geirangerfjord miałem okazję zobaczyć spory statek wycieczkowy Costa Romantica. Niesamowite, że tak duża jednostka wpłynęła aż tak głęboko w ląd.
Podjazd na Geiranger zmęczył mnie najbardziej nie tylko tego dnia, ale także podczas całej wyprawy po Skandynawii. Początkowa sekwencja zakrętów agrafek o nachyleniu do 15% dała w kość. Kolejna część zakrętów kilka kilometrów dalej na szczęście nie jest już taka stroma. Najwyższym punktem drogi Geiranger jest okolica jeziora i schroniska Djupvatnet na wysokości ponad 1030m.npm. Stąd, o czym niestety nie wiedziałem, prowadzi jeszcze wyżej pięciokilometrowy odcinek do punktu widokowego Dalsnibba na wysokość 1500m.npm. Ponieważ było już późno, a w nogach brakowało już mocy w wielkim bólem serca zjechałem w dół w poszukiwaniu miejsca na nocleg. Cały następny dzień żałowałem, że odpuściłem jeden z najwyższych podjazdów Norwegii, ale na szczęście nie najwyższy.